Reforma świadczenia finansowego dla najbiedniejszych rodzin wygląda obiecująco, jednak zdaniem wielu, tylko na papierze.
Duńscy politycy stworzyli plan pomocy pieniężnej dla dzieci z najbiedniejszych rodzin. Minister zatrudnienia Ane Halsboe-Jørgensen zaprezentowała go w połowie października. Program oparty na porozumieniu partii – Socialdemokratiet, Venstre og Moderaterne, SF, Konservative i Radikale Venstre – (kontanthjælpsaftale) miałby sprawić, że co najmniej 3500 dzieci udałoby się uchronić od ubóstwa i związanych z nim negatywnych skutków. Program wejdzie w życie 1 lipca 2025 roku.
Eksperci mają jednak dużo do zarzucenia temu pomysłowi. Nie zgadzają się nawet z tym, ile dzieci faktycznie potrzebuje pomocy i nazywają rządowe wyliczenia absurdem. Zdaniem przedstawicieli organizacji pomocowych rząd zgubił się w szacunkach, ile dzieci może potrzebować pomocy za dwadzieścia lat, zamiast zająć się tymi, które potrzebują wsparcia dzisiaj.
Ile i dla kogo?
Założenia nowego programu wyglądają dobrze na papierze. Dzieci z rodzin potrzebujących pomocy finansowej miałyby otrzymywać zapomogę po następujących stawkach:
- – minimalna: 6.553 DKK;
- – podstawowa: 6.955 DKK;
- – podwyższona: 12.064 DKK.
Dodatkowo biednym rodzinom należałby się dodatek na zajęcia dodatkowe (fritidstillæg) w wysokości 450 DKK na dziecko miesięcznie. Można by go przeznaczyć na przykład na opłacenie zajęć sportowych albo biletów na wydarzenia kulturalne. Rodzice otrzymaliby też dodatek na potrzebne dzieciom leki.
Jednocześnie zmieniłyby się kryteria przyznawania zasiłku. Aby go otrzymać, należałoby wcześniej być zatrudnionym na cały etat. To oznacza, iż w stosunku do obecnej sytuacji, prawo do zasiłku straciłoby co najmniej 10 000 rodziców, głównie kobiet ze środowisk imigranckich.
Za mało i za wolno
Przedstawiciele opozycji punktują rząd, że z danych Danmarks Statistik wynika, że obecnie 53 000 dzieci żyje w „relatywnej biedzie”. Oznacza to, że wychowują się w takich rodzinach, w których niemożliwe jest pełne zabezpieczenie ich potrzeb. Program, który miałby pomóc zaledwie części potrzebujących nie będzie ani skuteczny ani sprawiedliwy. Dodatkowo dziennikarze, przy pomocy danych od ministra gospodarki, obliczyli, że nowy rządowy program przyniósłby pozytywne skutki dopiero w długiej perspektywie czasowej, a dokładnie za… 22 lata.
Duże zastrzeżenia do programu mają przedstawiciele organizacji, które pomagają w Danii najbiedniejszym. W ich ocenie politycy oparli swoje założenia na niewłaściwych danych i zamiast pomagać tym, którzy tego potrzebują tu i teraz, zajęli się obliczaniem, ile biednych dzieci będzie w roku 2045. Obawiają się, że program nie poprawi sytuacji ubogich rodzin w Danii.